Angelfall - Opowieść Penryn o końcu świata - Susan Ee


"Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkim zwycięstwem jest przeżycie kolejnego dnia"



Tytuł: Angelfall. Opowieść Penryn o końcu świata
Autor: Susan Ee
Seria: Angelfall
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 316
Gatunek: dystopia, urban fantasy

Nadszedł czas Apokalisy, świat nawiedzają katastrofy naturalne, wysiada prąd, ludzie umierają. Wszystko, co miało jakąkolwiek wartość PRZED teraz się nie liczy, nikt nie spodziewał się, że będzie w stanie zabić za paczkę krakersów. Nikt nie spodziewał się również, że koniec świata nadejdzie z nieba, a nie z piekła, a jeźdźcami apokalipsy będą aniołowie. 

Penryn to siedemnastoletnia dziewczyna, próbuje zapewnić przetrwanie sobie, swojej niepełnosprawnej młodszej siostrze oraz chorej psychicznie matce. To od niej zależy czy będą miały jedzenie i dach nad głową, to ona dba, by nic im się nie stało. Jej rodzina musi być cały czas w ruchu, w dzień atakują anioły - chcą wytrzebić rodzaj ludzki co do ostatniego człowieka, a w nocy atakują gangi stworzone przez ludzi. Już nigdzie nie jest bezpiecznie, jednak Penryn nie chce się poddać i zamierza zaprowadzić swoich bliskich do miejsca, gdzie może jeszcze zostało coś do jedzenia i gdzie nikt ich nie zaatakuje. Jednak na swej drodze napotykają przeszkodę - atak aniołów. Penryn, jej siostra i matka ukrywają się, gdy te istoty nadlatują z nieba, celem ich ataku nie są ludzie, lecz grupa aniołów atakuje innego przedstawiciela swojego gatunku - nawet kiedy przeważają go liczebnie, nie są w stanie go pokonać, jednakże anioł ten gubi swój miecz, a dowodzący tą grupą odcina mu skrzydła. Penryn postanawia pomóc okaleczonemu aniołowi, uważa, że takie wyjście byłoby bardziej korzystne - widzi, że ten jeden anioł jest w stanie pokonać swoich przeciwników, co pozwoliłoby uniknąć zagrożenia dla jej własnej rodziny. Anioł jednak przegrywa, Paige zostaje porwana, ich matka ucieka, a Penryn zostaje sama z umierającą istotą. Postanawia zaopiekować się nim, aby ten doprowadził ją do kryjówki aniołów, gdzie jej siostra może być przetrzymywana, postanawia wejść z nim w układ, on pomoże jej odzyskać Paige, a ona odda mu skrzydła. Penryn i anioł o imieniu Raffe wyruszają w podróż pełną niebezpieczeństw, nieraz będą musieli wyruszyć sobie na pomoc. 

Bałam się tej książki, uważałam, że będzie to kolejna młodzieżowa dystopia, bez ambicji, z bohaterami wyciętymi jak z kartonu, ze słabą fabułą i tandetnym romansem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zorientowałam się, że się myliłam! Czytałam tę powieść z przyjemnością, niejednokrotnie mnie zaskoczyła, a fabuła jest bardziej skomplikowana niż się to wydaje na pierwszy rzut oka. 

Penryn jest bardzo silną bohaterką. Od najmłodszych lat czuje się odpowiedzialna za swoją chorą matkę i niepełnosprawną siostrę. Musi zmagać się z epizodami paranoidalnymi matki, która uważa, że sam diabeł do niej przemawia. Penryn już będąc dzieckiem ćwiczyła sztuki walki, by móc obronić siostrę przed krzywdą spowodowaną przez ich własną rodzicielkę. Gdy Paige zostaje porwana, Penryn postanawia poświęcić wszystko by tylko ją odzyskać, jest gotowa udać się w sam środek obozu morderczych aniołów. Nic nie jest w stanie ją od tego zadania odwieźć, nawet jej rosnąca fascynacja Raffem i jego powątpiewanie w to, że się jej powiedzie. 

Raffe jest nieziemsko pięknym i niebezpiecznym chłopakiem, mimo braku skrzydeł. Łamie on stereotyp anioła, który my znamy. Nie jest kochany, uroczy, przyjazny i dobry, a raczej okrutny, morderczy, sarkastyczny, nienawidzi ludzi. Przystaje na układ zaproponowany przez Penryn tylko dlatego, że ta zna sposób na przyszycie jego skrzydeł. Jego postać również przypadła mi do gustu, uwielbiam takich facetów w książkach.

Co do negatywnym stron tej powieści... Polubiłam Penryn, jednak była ona zbyt idealna. Typowy przykład Mary Sue*, potrafi walczyć, jest odpowiedzialna, przepiękna, nie ma nic czego nie potrafiłaby zrobić lub pokonać. Niczego się nie boi, jest odważna i silna. Chciałabym, żeby miała jakieś wady, ale szczerze mówiąc nic takiego nie zauważyłam. Z Raffe jest tak samo, chociaż jego "wybitność" jest poparta tym, że jest boskim stworzeniem. 

Fabuła był ciekawa, jednak czegoś mi brakowało w tej historii. Autorka stworzyła interesującą intrygę, zabarwioną nierozwiązaną zagadką, jednak na początku trochę się gubiłam w tym "co" i "dlaczego" się działo, potem już wszystko nabrało trochę sensu, jednak nie do końca... 

Podobało mi się to, że Susan Ee nie bała się opisywać także brutalnych aktów, niekiedy wręcz obrzydliwych, porusza też ciekawy temat choroby psychicznej i fizycznej, oraz to, jak krewni chorych osób radzą sobie w takiej sytuacji. 

Co więcej, autorka na szczęście nie zaszczyciła nas insta love i trójkątem miłosnym, chwała jej za to! Romans rozwija się baaaardzo powoli, co mnie niezmiernie cieszy. Już nie mogę się doczekać, aby  zobaczyć czy coś się rozwinie między Penryn i Raffem... 

Końcówka zachęciła mnie do przeczytania kontynuacji tej powieści, więc z pewnością za niedługo po nią sięgnę.

Czytaliście Angelfall, co myślicie o tej książce? 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz